Jogi, Batman, Szogun, Masa, Skrzat i Bambuko w kolejce do lekarza. Pseudonimy nadali pacjentom medycy. – Chciałem pokazać bezsens nowych przepisów związanych z RODO, czyli ochroną danych osobowych – tłumaczy kierownik przychodni
Zdjęcie list z pseudonimami pacjentów, które wywieszono na korytarzu przychodni w Wohyniu koło Radzynia Podlaskiego, zrobił syn jednego z pacjentów i udostępnił je na Facebooku. Fotka z miejsca stała się przebojem internetu. „Mój hit to Briżit Bardo” – skomentowała internautka Ewa.
– Tata miał wyznaczoną wizytę na czwartek. Pojechałem z nim. Na ścianie przychodni zobaczyłem jakieś dziwne listy – był tam Jogi, Batman, Gandalf czy Skrzat. Na początku myślałem, że przychodnia zrobiła to z myślą o dzieciach – opowiada Zbigniew Mackiewicz. – Zapytałem panią w rejestracji, o co chodzi. Okazało się, że ze względu na przepisy, RODO, nie mogą umieszczać imion i nazwisk pacjentów. By zagwarantować im anonimowość używają pseudonimów. Podeszliśmy do tego humorystycznie, mimo że ojciec ma 90 lat i na liście figurował jako Jogi.
Pan Zbigniew zastrzega, że pseudonimy były używane tylko na listach. – Lekarz wzywając tatę do gabinetu powiedział tylko „zapraszam” – zaznacza.
Skąd pomysł na takie pseudonimy? – Wymyśliłem taki sposób identyfikacji pacjentów, bo chciałem pokazać absurd nowych przepisów związanych z RODO i do jakich sytuacji może to prowadzić w praktyce – tłumaczy nam lekarz Ryszard Gaworecki, kierownik przychodni w Wohyniu. –W niewielkich społecznościach jak nasza i tak wszyscy się znają, więc wymuszona przepisami anonimowość jest zbędna. Oczywiście mogłem stosować numerki czy inicjały. Jednak numery kojarzą mi się bezwzględnie z drugą wojną światową. Z kolei wyczytywanie inicjałów może być źle odebrane, bo czasami mogą one stworzyć skróty, które w języku polskim uznane są za niecenzuralne – dodaje Gaworecki.
Opinie pacjentów są skrajne. – Pomysł nawet zabawny, spoko – komentuje pan Damian, pacjent przychodni.
– Takie pseudonimy są obraźliwe. Numerki byłyby znacznie lepsze – uważa jednak kobieta, która przyprowadziła córkę na szczepienie.
– Do tej pory nie spotkaliśmy się z żadną negatywną reakcją ze strony pacjentów. Według mnie pseudonimy zaczerpnięte z filmów czy bajek nie są obraźliwe – ripostuje doktor Gaworecki. – Jeśli jednak komuś się nie podobają to mam drugą listę, na której są pseudonimy związane z życiem społecznym, polityką czy biznesem, np. prezes, pełnomocnik, prałat, wikary, prezydent, senator. Traktujemy to z humorem i mam nadzieję, że tak to będzie odbierane.
– Ogólne rozporządzenie o ochronie danych osobowych wśród niektórych instytucji niesłusznie wywołało panikę, co przejawia się niekiedy nadgorliwością w podejściu do jego stosowania – komentuje Agnieszka Świątek-Druś, rzecznik Urzędu Ochrony Danych Osobowych. – Czasem prowadzi to do absurdalnych sytuacji, mających czasem poważne, negatywne konsekwencje, jak np. wydanie recepty niewłaściwej osobie.
Zdaniem rzeczniczki samo identyfikowanie pacjentów z wykorzystaniem pseudonimów nie jest naruszeniem przepisów o ochronie danych osobowych. – Niektórzy pacjenci mogą to jednak odbierać jako naruszenie ich godności osobistej, a placówki ochrony zdrowia są przecież zobowiązane do poszanowania intymności i godności pacjentów – zaznacza Świątek-Druś.
– Nazwiska osób, które są umówione na wizyty lekarskie, oczywiście nie powinny wisieć w miejscu publicznym. Natomiast generalnie nie widzę też żadnego powodu, żeby udostępniać taką listę. Przecież pacjenci wiedzą, na którą są umówieni – skomentował dla portalu Money.pl dr Maciej Kawecki, koordynator ds. RODO w Ministerstwie Cyfryzacji.
Na dziś resort zapowiedział konferencję z udziałem ministrów zdrowia i cyfryzacji, by przypadek m.in. Wohynia nie znalazł naśladowców. Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało specjalny poradnik, w którym pracownicy służby zdrowia mają znaleźć inne możliwe do wykorzystania sposoby zachowania anonimowości pacjentów.
RODO u lekarza
Do najczęstszych sposobów realizacji przepisów związanych z ochroną danych osobowych przez przychodnie i szpitale należy m.in. pilnowanie, żeby przy okienku rejestracji była tylko jedna osoba. W niektórych przychodniach zdarza się też, że pacjent nie podaje na głos swojego nazwiska i numeru PESEL tylko zapisuje je na kartce i przekazuje rejestratorce. Chodzi też o dokumentację medyczną. Karty pacjentów nie leżą już na biurku w gabinecie lekarza, gdzie może zobaczyć je każdy. W poczekalni nie wyczytuje się nazwisk pacjentów tylko wywołuje się ich po numerkach. Niektóre placówki rozważają w związku z tym wprowadzenie elektronicznego systemu numerków.